Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1594

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wając znowu głową. — Prędzej czy później, zawsze to powinno było nastąpić.
— Ale co takiego, na miłość Boską, cóż się stało?
— Pan Cloarek — rzekł Segoffin z nowem westchnieniem — wyrzucił oknem prezesa.
— O! mój Boże!
— Co się stało, odstać się nie może.
— Czyżby to być mogło...
— Zresztą tylko z sali parterowej, ale zawsze to dosyć wysoko. Jeden sążeń wysokości — dodał Segoffin , a prezes, według swojego zwyczaju, upadł na nogi, bo to zręczny filut, oho! potrafi on się zawsze wykręcić.
— Słuchaj, Segoffin, nie wierzę ani jednemu słowu, z tego, co mi tu pleciesz. To jedna z twoich dykteryjek, ale doprawdy, nie godzi się tak żartować z pana, którego znasz od dziecka, i który jest taki dobry dla ciebie.
— Niech i tak będzie — odpowiedział Segoffin obojętnie — myśl sobie, że żartuję. Ale tymczasem daj mi kostjum pana, bo polecił mi, żebym go zaniósł do jego, pokoju, a pewno wkrótce nadejdzie.
— Niestety! więc to prawda — zawołała Zuzanna — więc znowu zaszło jakieś nieporozumienie pomiędzy panem a jego prezesem!
— Nieinaczej — odpowiedział Segoffin — kiedy go oknem wyrzucił.
— Mój Boże! mój Boże! Ależ tym razem pan niezawodnie już straci swój urząd.
— Dlaczego?
— Jakto dlaczego? po takiem zgorszeniu, i to ze strony urzędnika, odbiorą mu urząd, powiadam ci jeszcze raz: a nasza biedna pani! znowu nowy cios dla niej; i to jeszcze w stanie, w jakim ona się znajduje, ależ, mój Boże! cóż to za życie, być w ciągłym niepokoju, w ustawicznej obawie! ubóstwiać swego męża, a w każdej chwili lękać się skutków gwałtowności jego charakteru. Powiedzże mi