Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale ponieważ niektóre radości stają się równie uciążliwemi jak boleść, i kosztować ich tylko należy z pewnem wyrachowaniem i oględnością, przeto Marja, syn jej i David rozłączyli się wcześniej, niż zwykle, żegnając się do jutra ze słodką nadzieją spędzenia dnia prawdziwie rozkosznego.
David wrócił do swego pokoiku.
I on także potrzebował samotności.
Słowa.wyrzeczone w wdzięcznem uniesieniu przez Fryderyka, kiedy mówił do matki o swym nauczycielu: Kochaj go, błogosław go... te słowa, na które Marja Bastien odpowiedziała spojrzeniem niewypowiedzianej wdzięczność, obudziły w Davidzie radość i boleść zarazem.
Słodkie drżenie przejmowało najgłębsze tajniki jego serca, kiedy kilkakrotnie napotkał wielkie niebieskie oczy Marji, jaśniejące macierzyńską rozkoszą; i drżał także, widząc, jakiemi upajającemi pieszczotami okrywała swego syna; stąd mimowolnie przychodziły mu na myśl niewyczerpane skarby ognistego przywiązania, jakie mieścić musiała w sobie ta dziewica, i namiętna zarazem natura.
— Jakaż to byłaby miłość tej istoty — myślał David — gdyby w jej sercu pomieścić się jeszcze mogło inne uczucie, prócz uczucia matki!... Jakże ona była piękna dzisiaj, jaki uroczy wyraz jej oblicza! O! czuję, nadeszła już dla mnie chwila niebezpieczeństwa walk i cierpienia.
Tak... gdyż łzy Marji już ją poświęciły! wyrzucałem sobie jako świętokradztwo podniesienie wzroku na tę matkę bolejącą, tak piękną jednak we łzach swoich, a teraz jaśnieje ona całym blaskiem szczęścia, które mnie zawdzięcza, ale teraz w serdecznej wdzięczności swojej, jej tkliwy wzrok szuka mnie w każdej chwili, i kolejno spoczywa na Fryderyka i na mnie. Ale teraz własny syn powtarza jej i często powtarzać będzie w mojej obecności: kochaj go, błogosław go... a wymowne milczenie, tkliwy wzrok tej godnej uwielbienia kobiety może obudzi zczasem we mnie nadzieję, że...