Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Fryderyku! — zawołała biorąc obie ręce swego syna, i wpatrując się w mego z obawą — tyś płakał.
— Nie, nie — odpowiedział niecierpliwie, uderzając nogą o posadzkę i wyrywając swe dłonie z rąk matki — pójdź... jedźmy już.
— Wszakże prawda, panie, on płakał — zapytała pani Bastien David’a niespokojnie i wzrokiem badawczym.
— Więc cóż? płakałem — odpowiedział Fryderyk z szyderskim uśmiechem — płakałem z wdzięczności, gdyż ten pan (tu wskazał David’a; wstrzymał mnie, żem z okna nie wyskoczył... Teraz, moja matko, wiesz wszystko... pójdźmy już.
I Fryderyk spiesznie postąpił ku drzwiom.
Również zdziwiony i zasmucony jak pani Bastien, doktór Dufour rzekł do David’a:
— Mój przyjacielu, co to znaczy?
— Panie — dodała Marja smutna i zawstydzona, że nieznajomy może powziąść tak złe wyobrażenie o Fryderyku — panie ja nie rozumiem co mój syn mówi... nie wiem co tu zaszło... ale proszę usilnie, racz mu pan przebaczyć.
— Uspokój się pani, to ja powinienem prosić o przebaczenie — odpowiedział David z lekkim uśmiechem — gdyż przestrzegając syna pani, że zbyt nierozważnie wychylił się z okna, postąpiłem niewłaściwie, przemawiając do niego, jakby do jakiego małego chłopczyny... Bo ja widzę, syn pani jest dumny ze swoich lat szesnastu, i ma słuszność... gdyż w tym wieku — mówił David z spokojną powagą — młodzieniec staje się już prawie mężczyzną i tem lepiej pojmuje cały urok, całą rozkosz miłości macierzyńskiej.
— Mości panie — zawołał Fryderyk gwałtownie i w zapalczywym gniewie, gdy tymczasem blada twarz jego pokryła się żywym rumieńcem — nie potrzebuję od nikogo nauki!
I z największym pośpiechem wybiegł z pokoju.