Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani Bastien w towarzystwie doktora weszła do salonu.
Pierwsze słowa Marji, które, nie zważając na obecność David‘a, szukając wzrokiem Fryderyka, wymówiła, były:
— Gdzie jest mój syn?
Nie spostrzegła go odrazu, gdyż krzesło, na którem Fryderyk siedział, zakryte było drzwiami, które otworzyła pani Bastien.
David, ujrzawszy czarującą i anielską piękność młodej niewiasty, która, jakeśmy już wspomnieli, zdawała się mieć zaledwie lat dwadzieścia, i w której rysach malowało się nadzwyczajne podobieństwo do rysów Fryderyka, przez chwilę stał jak niemy z podziwu. To jego zdumienie zamieniło się wkrótce w głębokie uczucie smutku, skoro usłyszał, że ona była matką tego młodzieńca, dla którego czuł tak szczere politowanie.
— Ale gdzież jest mój syn? — powtórzyła pani Bastien, postąpiwszy kilka kroków dalej i oglądając się na wszystkie strony z żywym niepokojem.
Wtedy dopiero David skinął na nią, dając jej do zrozumienia, ażeby zajrzała za drzwi, i powiedział do niej pocichu:
— Biedny młodzieniec! siedzi tam.
Kiedy David wymawiał te słowa: biedny młodzieniec! w głosie jego, w rysach malowała się taka słodycz, takie czucie, że Marja przed chwilą jeszcze zdziwiona widokiem obcego sobie człowieka, rzekła teraz do niego, jak gdyby go już oddawna znała:
— Mój Boże, cóż to jest? Czy mu się co stało?
— Nic mi się nie stało, kochana matko — odpowiedział młodzieniec z pośpiechem, i starając się skorzystać z czasu, przez który go pani Bastien nie widziała, ażeby osuszyć swoje łzy i ukryć ich ślady przed matką.
Pozdrowiwszy następnie doktora, którego dawniej tak chętnie widywał, ozięble i z roztargnieniem, zbliżył się do Marji, mówiąc:
— Czy już jedziemy, matko?