Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

około lat trzydziestu pięciu, wzrostu był wysokiego, lecz szczupły; jego wydatne rysy, chociaż oddawna już ogorzałe pod skwarem słońca podzwrotnikowego, nie były jednak pozbawione pewnego wdzięku, które winne były prawie zawsze melancholijnemu wyrazowi jego twarzy; wysokie i łyse cokolwiek, chociaż ciemnemi i lekko wijącemi się włosy otoczone czoło, zwiastowało człowieka, który wiele myślał i rozważał; czarne żywe oczy, z pięknie odznaczonemi brwiami, rzucały myślące, łagodne, ale zarazem przenikliwe spojrzenia.
Powróciwszy z dalekiej podróży, David przybył tutaj, ażeby przepędzić kilka dni u doktora Dufour, swego najlepszego przyjaciela. Zamierzał on tegoż samego jeszcze wieczoru powrócić do Nantes, skąd w nową i daleką popłynąć miał podróż.
Zawsze jeszcze oparty na oknie, Fryderyk bacznie wpatrywał się w zamek Pont-Brillant.
Henryk David, który zajęty czytaniem, spokojnie dotąd siedział, złożył książkę na kolanach i spojrzał na pokój, ażeby zapewne pomyśleć o jakimś przedmiocie, który zajmował jego uwagę, wtedy to dopiero ujrzał młodzieńca, który stał bokiem od niego odwrócony.
Wzdrygnął się mimowolnie, jak gdyby jakieś drogie i bolesne zarazem wspomnienie dotknęło jego duszę, gdyż dwie łzy zabłysły na chwilę w rozszerzonych oczach David’a... Następnie pociągnął ręką po czole, dlatego pewnie, ażeby odpędzić przykre myśli i z nadzwyczajnem zajęciem zaczął przypatrywać się młodzieńcowi. Uderzony najprzód rzadką pięknością jego rysów, dostrzegł wkrótce ze zdziwieniem ich smutny i ponury wyraz.
Wzrok Fryderyka tak był zajęty widokiem zamku, że David idąc za jego kierunkiem z łatwością odgadł przedmiot uwagi młodzieńca i pomyślał sobie w duchu:
— Jakież to ponure myśli budzi w tym pięknym bladym młodzianie widok zamku Pont-Brillant, od którego oczu oderwać nie może?