Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nił mój ojciec. Ja tylko jestem echem jego wspaniałomyślnych myśli, tylko jego wykonawcą. Wykonanie tych powinności napełniałoby mnie szczęściem niezamąconem i bez granic, gdybym nie potrzebował opłakiwać śmierci ojca, którego pamięć niechaj nigdy nie zaginie.
Zaledwie Ludwik domawiał ostatnie słowa, powstało w tłumie zamieszanie, starzec czuł, że siły go opuszczają i osunął się bezwładnie w ramiona tych, którzy go otaczali.
Ludwik Richard, którego zawiadomiono o tym wypadku pośpieszył do starca, ażeby się nim lepiej zaopiekować, kazał go zanieść do swego pokoju, nowożeńców zaś prosił, aby się w raz z gośćmi udali na wieczerzę. Marieta i pani Lacombe miały go podczas chwilowej nieobecności zastąpić.
Starzec był jeszcze w omdleniu, kiedy wniesiono go do gabinetu. Ludwik nie rozstał się nawet z meblami, których tak długo razem używali, ten sam czarny stół, czarna komoda, starożytna szafa, wszystko zachował, nawet łóżko, na którem położono starca.
Świeca w prędkości zapalona słabo tylko oświecała pokój.
Ludwik posłał służącego do apteczki, po środki orzeźwiające, potem pozostał ze starcem sam na sam. Gęste siwe włosy pokrywały czoło, a długa broda zakrywała prawie całą twarz. Ludwik uchwycił jego rękę, lecz w tej chwili starzec poruszył się, bełkocząc kilka niewyraźnych słów.
Głos ten wydawał się Ludwikowi znajomy, lecz panująca w pokoju półciemność, jako też włosy i broda starca nie pozwoliły mu rozpoznać jego rysów.
Wtem starzec podniósł powoli głowę, obejrzał się po pokoju i poruszył się zdziwiony. Zaledwie jednak rzucił spojrzenie na szafę, zawołał.
— Gdzie ja jestem? Czy to sen? Mój Boże! mój Boże!