Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wstyd podobnego wyznania, któreby także zgwałciło złożoną przysięgę, wstrzymał ją od tego.
Gdy margrabia widział, że pani de Beaumesnil wahała się, zawołał:
— Co pani jest? Błagam panią usilnie, oznajmij mi, jaką drugą usługę mogę pani wyświadczyć. Czyliż pani nie wie, że może mną rozporządzać, jak jednym ze swoich najlepszych przyjaciół.
— Wiem o tem, o! wiem — odpowiedziała pani de Beaumesnil z trwogą — a jednak nie śmiem, obawiam się... I dalsze słowa skonały powtórnie na ustach pani de Beaumesnil.
Wzruszony tą obawą, margrabia chciał jej przyjść w pomoc i powiedział:
— Zdaje mi się, żeś pani mówiła o przyszłości jakiejś biednej, szlachetnej istoty... Któż ona jest? jakim sposobem mogę jej być pomocnym?
Owładnięta bólem i wzmagającą się słabością, pani de Beaumesnil zakryła twarz rękoma i zalała się łzami; lecz po niejakiem milczeniu, utkwiła łzami błyszczące spojrzenie w obliczu margrabiego, i rzekła głosem przerywanym, starając się zarazem okazać spokojniejszą.
— Tak, mógłbyś pan być bardzo użytecznym... pewnej... biednej, młodej panience, która ze wszech miar godną jest szacunku i współczucia... bo trzeba panu wiedzieć... ona jest bardzo nieszczęśliwa... jest sierota... bez żadnej podpory... bez najmniejszego majątku... ale ma serce dumne i szlachetne; przysięgam panu... niemasz doskonalszej... pracowitszej istoty na świecie.. słowem, to prawdziwy anioł — dodała hrabina z ujmującą żarliwością.
— Tak jest — dodała pani de Beaumesnil ze łzami w oczach — jest to anioł odwagi, — cnoty; i dla tego to anioła błagam pana ze złożonemi rękoma o ojcowskie współczucie, równie jakem pana o to prosiła dla mej cór-