Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

już lada chwila miały sobie objawić, kiedy niespodzianie obie przywrócone zostały do przytomności, usłyszawszy nagle, że ktoś zapukał do drzwi sypialni.
Przerażona krzywoprzysięstwem, które już miała popełnić, pani de Beaumesnil na szczęście odzyskała znowu rozsądek; zmieszana, zawstydzona, nie wiedząc jak usprawiedliwić przed swą córką ten wybuch szalonej tkliwości, rzekła głosem przerywanym, usuwając zwolna swe ręce od Herminji:
— Przebacz mi pani, przebacz. Ale jestem matką, moja córka jest tak daleko, jej to oddalenie jest powodem mojej boleści; biedna moja głowa jest bardzo osłabiona, i w szaleństwie myślałam przez chwilę, doprawdy, nie wiem, jak się to stało, lecz zdawało mi się, że to mą córkę przyciskam do zbolałych piersi. Przebacz pani temu macierzyńskiemu obłąkaniu, widzi pani, trzeba mieć litość nad biedną matką, która się czuje bliską śmierci, a nie może swego dziecięcia po raz ostatni uścisnąć.
— Pani — umrzeć! — zawołała dziewica, podnosząc łzami zalane oblicze, i przypatrując się z trwogą swej matce. Lecz kiedy powtórnie zapukano, śpiesznie otarła łzy, i tyle odzyskała mocy nad sobą, że się mogła wydawać prawie spokojną. — Już drugi raz ktoś puka — rzekła do hrabiny.
— Niech wejdzie — odpowiedziała pani de Beaumesnil, zmieszana jeszcze i zasmucona tą sceną.
Jakoż weszła zaufana służąca hrabiny mówiąc:
— Czekałam na pana de Maillefort, jak pani rozkazała.
— I cóż? — zapytała pani de Beaumesnil z pośpiechem — czy przyjdzie?
— Pan margrabia znajduje się w sali, i czeka, rychło go pani hrabina przyjmie.
— Ah! dzięki Bogu — powiedziała pani de Beau-