Strona:PL Sue - Nowele.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Płynęliśmy tak przez kilka minut, śmiejąc się nawet z naszej przygody, bo na trzysta kroków przed nami rozciągało się wybrzeże.
Wtem nagle poczułem, że mnie jakiś ogromny ciężar ściąga na dół; zanurzając się patrzę w tę stronę: to stara metyska, która, chwytając się, czego mogła, uczepiła się mej nogi; fale rzuciły ją aż w to miejsce na pół martwą. Była to jej agonia. Ratunek dla niej był już niemożebnym, starałem się więc od niej uwolnić. Lecz było to niemożliwem. Z nadludzkiem wysileniem wychyliłem się raz jeszcze nad powierzchnię morza i zawołałem:
— Daja, chodź tu na pomoc!
Poczciwa dziewczyna przerażona pospieszyła do mnie natychmiast i kazała mi się oprzeć obiema rękami na jej ramionach, a sama pływała tylko nogami.
Usłuchałem tego, bo przeklęta metyska trzymała się mnie wciąż i nie mogłem sam żadnego uczynić poruszenia. Daja pracowała z wytężeniem i posuwała się zwolna naprzód wołając pomocy. Wtem metyska konając w przedśmiertelnym kurczu ukąsiła mnie w kolano, a ruch ten pociągnął Daję i mnie w głąb morza.
— Na szczęście powróciłeś pan na wierzch — rzekła z zimną krwią Jenny.
— Tak jest, na szczęście — odpowiedziałem. — Byłem bardzo osłabiony i już począłem