Strona:PL Sue - Nowele.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrazu go nie zrozumiałem, tak niespodzianie padły te słowa. Wtedy wzruszając ramionami ujął mnie za rękę i powiódł poza wzgórze, gdzie ujrzałem duże czółno, gotowe do odjazdu i zaopatrzone w przedni maszt i żagle.
— Wybacz mi, kapitanie — przemówił następnie — jeżeli ci dałem tak długo czekać, ale musiałem wyczekiwać, aż wypadnie kolej na strażnika, który ma tej nocy pełnić służbę w naszej stronie wybrzeża. Jest on mi ślepo oddany i wie, co ci mam zawdzięczać, tej nocy będziesz mógł stąd bez najmniejszej obawy wyjeżdżać.
Po tych słowach poznałem znów mojego Dulowa z dawnych czasów i nie dziwiłem się już niczemu. Uściskałem serdecznie jego i obie panie i wskoczyłem szybko do czółna. Znalazłem w niem zapasy żywności, kompas, broń, proch, dalekowidz nocny i hubkę. Zwróciłem głowę na znak pożegnania raz jeszcze ku Dulowowi i jego paniom i odbiłem od brzegu.
Nareszcie byłem wolny... Popłynąłem na głębokie morze, które wyglądało cudownie, bo pogoda była prześliczna. Dalekowidz bardzo mi się przydał, bo po godzinie drogi rozpoznałem przezeń korwetę, być może angielską, ku której wprost zdążałem, skręciłem więc moje czółno w bok, by ją ominąć. Ten drobny wypadek zatrzymał mnie nieco, ale na drugi dzień rano, gdy jutrzenka zabłysła na niebie, ogarnęło mnie nieopisane