rwał naszą rozmowę i tak nie bardzo ożywioną.
— Co to ma znaczyć? zapytał komendant schodzącego właśnie na dół kadeta.
— To więźniowie tak tańczą, dziś tam na górze u nich bal, tak jak codziennie teraz.
A na to niegodziwy komendant:
— Każ pan natychmiast przestać, ta radość więźniów jest niestosowną w dniu, w którym jednemu z nich ucieczka się nie powiodła; niechaj dziś zaniechają zabawy.“
I zanim mogłem przeszkodzić, przeklęty kadet powrócił no górę, a ów zgiełk, który nas prawie ogłuszał, natychmiast ucichł. Wtedy to, muszę wyznać, zbladłem mimowoli jak trup, bo w chwili gdy tańce ustały, lekki szmer, którego na szczęście nikt prócz mnie nie zauważył, dał się słyszeć po za ścianą, zamykającą kajutę Tilmonta, nad którą więźniowie z szczególnem tańczyli upodobaniem. Ten cichy szmer, podobny do zgrzytu piły, trwał zaledwie sekundę po ustaniu tańców, ale jak powiedziałem, sekunda ta wystarczyła, by mi sprawić nieznośny ból, równie gwałtowny, jak gdyby mnie kto tą piłą w serce ugodził.
Jednoręki na szczęście bladość mą wziął za wyraz gniewu, bo też natychmiast wykrzyknąłem z wściekłością:
— A ja sprzeciwiam się temu i twierdzę, że karać tych biedaków za to, że byłem na tyle
Strona:PL Sue - Nowele.pdf/26
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.