Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cznicę 12 maja. Dla tego téż nie tracąc ani minuty czasu, przybywam ci oznajmić, że ten poczciwy, błogosławiony Ramon dokonał nowego, niesłyczanego cudu.
— Co mówisz?
— Dwie godziny temu, byłem zupełnie zrujnowany, nie miałem prawie szeląga; a teraz bogatszy jestem jak dotąd, bogatszy jakbym się mógł w przyszłości spodziewać! Słuchaj Ludwiku, kopalnie złota, kopalnie srebra, stosy brylantów, bogactwa bajeczne, majątek, który przyjdzie na dziesiątki milijonów rachować. O! błogosławiony Ramonie! Niechaj się twoje imię święci na wieki!
— Florestanie, zlituj się, wytłómacz się jaśniéj.
— Przed godziną, bal, który dawałem jak ci wiadomo, poczciwym moim artystom i rzemieślnikom, był już na ukończeniu. Wtém jeden z moich służących przychodzi mi doniéść, że jakaś dama, która przyjechała w dorożce, kazała się zaprowadzić do mego gabinetu, i natychmiast pragnie ze mną mówić; wchodzę: kogóż ja widzę? hrabinę Zomałow, piękną i młodą wdowę, która za tydzień miała zaślubić księcia de Riancourt; dzisiejszego wieczoru zwiedzała moj pałac w celu kupienia i rzeczywiście go téż kupiła. Zdziwiony jéj wizytą w piérwszéj chwili nie wiedziałem co powiedziéć. Wiész ty co ona mi oznajmiła głosem najnaturalniejszym w świecie?
„Panie de Saint-Herem, — rzekła do mnie, przepraszam pana po tysiąc razy, że go w ta-