trzech lub cztérech powozów obywatelskich, reszta składa się z samych doróżek i fijakrów...
— Prawda, rzecz to szczególna, — odpowiedział starzec, i po chwilowym zamyślenia dodał: — Czy pan nie wiész, która teraz może być godzina?
— Dopiéro co wybiło pół do jedenastéj.
— Dziękuję panu, — odpowiedział stary mulat zbliżając się do bramy. — Pół do jedenastéj, rzekł do siebie; mam dopiéro o pół nocy znajdować się w Chaillot. Mam więc dosyć czasu do wykrycia téj tajemnicy. Mój Boże! dziwne to spotkanie!
I po chwili wachania, starzec poszedł przez bramę, wsunął się w cienistą aleję wiązową idącą wzdłuż głównéj alei, zwrócił się ku pałacawi i mimo zamyślenia swego, zaczął się przypatrywawać niezmiernemu mnóstwu kwiatów rozpostartemu symetrycznie i stopniami po każdéj stronie alei środkowéj, a których tysiączne odcienia były rzęsisto oświetlone czarującym blaskiem żyrandoli i lamp rozmaitego rodzaju. Aleja ta uroczy przedstawiająca widok, dotykała obszernego półkola w podobny sposób oświetlonego, za którem wznosił się gmach
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/270
Wygląd
Ta strona została przepisana.