Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Takie poświęcenie, tyle czułości i znoju z twéj strony, wynagrodzone w sposób tak okrutny!
— To jéj nieszczęście trzeba o to wszystko obwiniać, ale nie ją Ludwika! ona tyle cierpiała!” — odpowiadał tkliwy wzrok dziewicy.
— Pani Lacombe, rzekł Ludwik gdy chora mówić przestała, — możesz pani być pewną, że twój los zostanie należycie zabezpieczony: Maryja i ja nie zapomnimy nigdy, żeś ją do siebie przyjęła, żeś była dla niéj drugą matką, i czy zechcesz przy nas pozostać, czy też będziesz chciała żyć samotnie, zawsze będziesz pielęgnowana z taką godnością na jaką sobie zasłużyłaś.
— Ah! dziękuję ci, Ludwiku, — zawołała dziewica z uczuciem najżywszéj wdzięczności; dziękuję ci za to współczucie dla mojéj biednéj chrzestnéj matki.
I Maryja pochyliła się ku pani Lacombe, ażeby ją uściskać; lecz chora odpychając ją od siebie powiedziała głosem gorzkiéj ironii:
— Czy ty nie widzisz, szalona, że on sobie z nas żartuje? Ożenić się, z tobą! Mnie pensyję wyznaczyć? Słyszane to rzeczy? On mnie tylko chce podejść, to cała rzecz; a jeżeli rzeczywiście jest bogaty, czy chcesz żebym ci po-