Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie widzę wcale jaką usługę mógłbyś mi pan wyświadczyć.
— Jaką usługę, młody mój przyjacielu; pozwól pan dawnemu żołnierzowi tak się nazywać; jaką usługę? Pytasz mnie o to, kiedy jesteś pisarzem przy notaryjuszu, wegetujesz, mieścisz się w nędznéj izdebce z twoim ojcem i ubrany jesteś... Bóg wie po jakiemu...
— Panie! — zawołał Ludwik zaczerwieniwszy się z gniewu.
— Pozwól, mój młody przyjacielu, są to fakta, które przytaczam ze smutkiem, powiedziałbym nawet z oburzeniem! Co to jest! młody człowiek jak ty, powinien wydawać dwadzieścia pięć do trzydziestu tysięcy franków rocznie, trzymać konie, kochanki, i pędzić życie przyjemne i wesołe.
— Panie, — rzekł Ludwik powściągając się zaledwie, — czy to żarty? nie jestem bynajmniéj do nich usposobiony, uprzedzam pana o tém.
— Jestem dawny wojskowy, i dowiodłem już nie w jednym razie mojéj zrzęczności i odwagi, — kochany przyjacielu, — odpowiedział pan de la Mirandièere głosem rycersko chełpliwym; — co powinno cię przekonać, że mo-