Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/528

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał na wszystkie strony jéj jasną główkę, pożerał swojemi pieszczotami, ryczał jak wół... ale, bah! wiész co to bydlę mi powiedziało łkając: — Idź pan sobie z Bogiem, mój panie, idź pan, Joasia przy mnie zostanie... jeżeli pomrzemy z głodu, no! to pomrzemy, ale ona mię nie opuści. — A więc nie masz téj małéj Baskiny? spytała matka Major la Levrassa; — przez zazdrość niebardzo tém rozgniewana, — nawiasowo dodał Bamboche. — Czekajże końca, odpowiedział la Levrasse; powiedziałem stelmachowi: Mój kochany ja nie chcę nadużywać twojego położenia; namyśl się, zostawiam ci czas do jutrzejszego południa; już nie sto ale trzysta franków ofiaruję ci za twoję Joasię; znajdziesz mię jutro do południa w oberży pod Wielkim Jeleniem, a późniéj jeżeli się namyślisz, możesz pisać do mnie według adressu który ci pozostawiam. — To powiedziawszy pożegnałem stelmacha i pewny jestem że przyszłe mi swą blondynkę jutro rano skoro tylko kogut zapieje.“
— I jakże! przysłał? spytałem Bambocha.
— Nie, ale ja, który udając że śpię, wysłuchałem jak la Levrasse wszystko to opowiadał matce Major, zdjęty ciekawością widzenia nowej Baskiny, wstałem raniuteńko, wyszedłem z oberży, wypytałem się o mieszkanie stelmacha, pobiegłem tam, i...
Opowiadanie Bambocha przerwał gruby głos