Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co słyszę! ten zuch Bamboche oprócz imienia Baskiny, ma także wykłóte imię Marcina, rzekł zdziwiony Scypio przybierając ton szyderski jakby chciał urągać się z ojca. — Istotnie pan Marcin znajduje się tam w bardzo przyzwoitém towarzystwie... ale któż wasanu powiedział, mój szanowny panie wachmistrzu, że tym Marcinem jest nasz Marcin?
— On to być musi, panie wicehrabio — odrzekł Beaucadet — mój doświadczony instynkt mi to powiada, i zwracając mowę do pana Duriveau, dodał: — To też działaj — ostrożnie, panie hrabio! nie trzeba żeby zuchy moje co przed czasem wiedzieli... Udawaj pan zatem że o niczém nie wiesz... nic się pan nie lękaj... śpij pan spokojnie. — Miej pan tylko parę pistoletów, karabin i dobry pałasz pod poduszką... A, jakem Beaucadet, za trzy lub cztery dni, wiedzieć będziemy czego się trzymać mamy, bo jak sądzę, trzymać będziemy kommissantów tego wielkiego łotra, który od moich ludzi odbiera ukłony.
— Jutro... jutro, mój panie... obaczymy się i pomówimy z sobą, — rzekł hrabia do Beaucadeta podchodząc ku drzwiom.
— Jutro rano, panie hrabio, nie omieszkam i uszanowaniem stawić się na pańskie rozkazy.