Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż więc, moi panowie wnieść wypada z tego wszystkiego? — zaczął znowu hrabia dumny z głębokiego wrażenia jakie wywarły jego cytacye i kommentarze. To, że jak rzekłem przed chwilą, my właściciele Solonii, silnie się nawzajem wspierać powinniśmy, i pod pozorem miłosierdzia lub litości nie czynić żadnego ustąpienia, któreby późniéj mogło posłużyć za broń przeciwko nam samym: okazać bowiem litość dla tych którzy cierpią, jestto pośrednio obwiniać społeczność, a społeczność mylić się nie może. To postanowiwszy, nie uwodźmy sami siebie: właściciel wypowiedzieć winien śmiertelną walkę temu kto nic nie posiada. A więc... walczmy! Tak zwani miejscy, czy wiejscy proletaryusze, dziką przeciw nam pałają zazdrością, my bowiem mamy wszystkiego dostatek, im zaś zbywa nawet na niezbędnych potrzebach; jestto naturalny skutek rzeczy. Ale niech się nie dziwią panowie proletaryusze, jeżeli nawzajem nienawiścią zapłacę im za nienawiść, jeżeli mój instynkt zachowawczy nakaże abym dołożył wszelkich starań ku jak najmocniejszemu i jak najdłuższemu okiełznaniu tego zwierza dzikiego, którego paszcza i zęby tyle mię przerażają. To téż głośno oświadczam wam, moi panowie, że pragnę miéć udział w prawoda-