Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi nareszcie oczy. Odzyskałem zmysły, rozsądek, to jest uczułem najsłuszniejszą wzgardę i odrazę ku téj nienawistnéj, zepsutéj i zbestwiałéj rasie, i o ile mi sił starczyło gniotłem ją żelazną dłonią. Wówczas... wszystko wróciło do dawnego porządku. Wpakowałem do więzienia piérwszego lepszego łotra który śmiał obcinać gałęzie w moich lasach, skazałem na karę pieniężną lub na areszt, każdego kto śmiał paść krowy na moich łąkach; wygnałem bez litości dzierżawcę opóźniającego się z wypłatą należności. Taka była metoda mojego ojca, a była dobra... Co zaś do żebraków którzy jeszcze czasami przychodzą wyciągać rękę pod mojemi drzwiami... dwa pyszne, dzikie psy fundlanckie... (wyborny spadek po ojcu moim) ostremi zęby przyjmują tę śmiałą i zgłodniałą chałastrę. To téż... moi panowie, wierzcie mi, naśladujcie mój przykład. Zamknijmy się w granicach słusznego prawa naszego, trzymajmy się, ściśnijmy szeregi, my właściciele. Żadnych ustąpień: bo nikczemną jest rzeczą uznawać jakieś tam domniemane a tyrańskie i zuchwałe prawo ubogiego do pomocy bogatych... Pokażmy się nielitościwymi, bo inaczéj zostaniemy zalani, a na honor! lepiej zjeść wilka jak być przezeń ujedzonym.