Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

telów na których siedziały kobiéty i częstował je pełnemi uprzejmości słowy.
Scypio. zaś, rozciągniony a raczéj przewrócony w szerokim fotelu, utkwiwszy ręce w kieszeniach od spodni, horyzontalnie założywszy prawą nogę na lewe kolano, jużto spoglądał na sufit, jużto hałaśliwie ziewał, albo téż śmiejąc się i drwiąc bezwstydnie, wyszydzał wszystkich których mu nieszczęsny los nasuwał. Co do dam, ciekawie z głębi swego fotelu zbadawszy ich wejście, wlepiając e oko swą kryształową lornetkę, ani się im ukłonił, ani nawet słowa przemówił.
Hrabia Duriveau, i tak już mocno zraniony postępowaniem Scypiona w ciągu tego smutnego dnia, co większa rozgniewany dojmującemi szyderstwy jakiemi go syn traktował wobec pani Wilson, a nadto coraz bardziéj znudzony swą rolą młodego ojca, widocznie cierpiał z powodu tak obelżywego obejścia Scypiona, które mogło odstręczyć jego wyborców. Ale tak dalece lękał się szyderstw młodzieńca, którego zuchwała śmiałość nie szczędziła nikogo, nie szanowała żadnéj przyzwoitości, że się powstrzymywał, odkładając do końca wieczoru poważną i surową rozmowę z Scypionem.