Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To odkrycie tyle w sobie miało pewności, że Bruyére zawołała:
— Ja znam to miejsce... o którém mówicie,... ja znam te zwaliska piekarni,... czy wolno mi pójść i poszukać to, coście tam ukryli? Czy to ma związek z moim losem! O! przez litość, ojcze Jakóbie, uczyńcie jeszcze jedno wysilenie,... odpowiedzcie mi...
— O!... czuję zawrót w głowie, — odrzekł starzec mrużąc oczy, jakby wyczerpany wysileniem pamięci natężonéj opowiadaniem małéj Bruyére tego co brał za sen, a co było w istocie rządkiem przypomnieniem przeszłości.
— Ojcze Jakóbie, — zawołała Bruyére pochylona nad posłaniem starca, — błagam was: uczyńcie jeszcze jedno wysilenie... Ta osoba,... byłaż to moja matka?... mój ojciec?... Wiecież, czy oni żyją jeszcze?
— Już nic nie pamiętam.... — zagasłym głosem szepnął starzec.
— Moja matka?... jeszcze jedno słowo, a moja matka?
Ojciec Jakób machinalnie poruszył ustami; wydał jeszcze kilka dźwięków niezrozumiałych, zamknął powieki, jęczał boleśnie; jakby uwolniony od cier-