Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spoczywają tam pospołu na jednéj i tej saméj garstce słomy?
Oto istoty opuszczone, wychowane bez żadnych starań, z nie większą jak zwierzęta troskliwością, zamykane razem bez różnicy wieku i płci, jak bydło co wróciło od pługa lub z pastwiska. Jakiémże prawem wymagać po nich można lepszych obyczajów jak po zwierzętach? jakiémże prawem można żądać, aby uśpili w sobie sprośne żądze, aby się przejęli szacunkiem dziecinnego wieku, aby uczuli własną godność?
To téż, ileżto tych nieszczęśliwych, pozostawionych samym sobie i smutnym podaniom o tém istnieniu nędzy i zbestwienia, wydziedziczonych z wszystkiego co uprawia umysł, oczyszcza serce, podnosi duszę, żyje jak może, a żyje koniecznie w kale w jakiém mu pleśnieć każą!

„Lecz, — powiedzą optymiści i przesyceni (ten najgorszy rodzaj samolubów) — ta zwierzęca rasa ludzi, los swój bez skargi przyjmuje; nieraz nawet z radością, z bezecném upodobaniem tarza się w swém błocie; patrz na tych wiejskich proletaryuszów[1]: poprzestają oni na niezdrowym i obrzydliwym pokarmie, kiedy tymczasem co dzień zbierają,

  1. Hołysz, golec.