Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a to z utrudzenia... Widziałbyś pan ją chorą, z własnej winy.
— Na to nie mogę już nic więcéj powiedzieć, jak tylko: dobranoc, moje dziecię kochane, — odpowiedział Cloarek, biorąc głowę swéj córki w obie ręce i czule całując ją w czoło. — A więc do jutra rana... śpij dobrze... ażebym cię znowu ujrzał świeżą i wesołą.
— O! bądź o to spokojnym, mój drogi ojcze... wiem że jesteś tutaj... przy mnie.. wiem że cię ujrzę jutro... i pojutrze... i zawsze... Zamknę oczy z tą słodką myślą, i zasnę snem błogosławionych, tak, to jest właściwy wyraz... Dobranoc, mój ojcze kochany... do jutra... do jutra... — powtórzyła Sabina, całując także Iwona; poczem rzekła jeszcze po cichu:
— Zuzanna będzie mówiła z tobą o panu Onezymie. Niechajże mam to zadowolenie że ją nienadaremnie uprzedziłam... Dobranoc, mój ojcze.
— Dobranoc, moje dziecię,... śpij dobrze.
— Bądź tego pewnym... jużem dawno nie przepędziła nocy tak przyjemnéj. Do jutra! ojcze.
— Do jutra, moja córko.