Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hę, co — toś ty ma nią może liczyła?... Przecież to trzeba być ślepą!... Twoja matka usposobiona jest o ciebie nielepiej, niż ja... bądź jeszcze kontenta, że jej nie było w domu, w chwili zdemaskowania twej rozwiązłości.
Po tym ostatnim ciosie, Teresa podniosła się ze stanowczym wyrazem twarzy, wyciągnęła rękę do pana de Montal i rzekła:
— Edwardzie, idziemy.
— Doskonale! — zatarł znów ręce bankier. — Słusznie zabierasz się do wyjścia, bo przecież nie pozwolę nocować ci w swym domu z kochankiem. Jutro odeślę ci rzeczy — dokąd — zwrócił się do de Montala — tu, na górę, czy do właściwego pańskiego mieszkania?
— Do mnie, panie — wybąkał pan de Montal, pomięszany ruiną swych planów i zdumiony nieludzkością bankiera.
— Bardzo dobrze! — ciągnął pan Achilles — odeślę jej rzeczy do pana — będzie to na pierwsze zagospodarowanie się, mój panie młody.
Chciwość, podłość i samolubstwo hrabiego dochodziły do tego, że nawet w takiej chwili niezdolny był do udania bezinteresowności — tylko Teresa nie widziała tego.
Zato pan Achilles doskonale rozumiał bratnią sobie duszę; na pomarszczonem czole pana de Montal, wyraźnie czytał jego myśl:
— No i zostałem biedny, jak dawniej i jeszcze mam babę na głowie!
I czytał prawdę!
Nic dziwnego, tacy ludzie musieli się rozumieć; nie czuli nawet do siebie żalu, chyba pan de Montal czuł irytację, jaką napawa każdego spekulanta, spekulant, który go pobił.
Szczęściem Teresa, zmiażdżona przez bankiera, nie mogła domyśleć się, co się dzieje w sercu jej kochanka.
Wreszcie pan Dunoyer zaniepokoił się spokojem Te-