Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak...
— Lecz ja wybiorę... i wybrałam ciebie i nikt mego wyboru zmienić nie zdoła... Przecież mnie siłą do ślubu z tym baronem nie zmuszą.
— Twój ojciec może rozkazać...
— Będę nieugięta!
— Może cię maltretować... może wywierać ma ciebie presję...
— Już się do tego przyzwyczaiłam!
— Mnie zabroni bywać...
— No, to wtedy... będę musiała wybierać... między... Przyjdę tutaj i powiem ci: Edwardzie, jestem twoja, przybywam do ciebie... uciekaj ze mną... ty jesteś dobry, wspaniałomyślny...
— A gdybym nie pozwolił na to, żebyś moją nędzę dzieliła?...
— Jeżelibyś nie pozwolił?
— Tak.
— Jeżelibyś nie pozwolił... to chyba poto tylko, aby mój zgon widzieć!
Pan de Montal smutno spuścił głowę i nic nie odpowiedział. Coraz bardziej się zastanawiał, Czy nie wplątał się w idjotyczną historję.
— Rozumiem... — ciągnęła Teresa, z przejmującym wyrzutem — wolisz patrzeć na swoje i cudze nieszczęście, niż przyjąć poświęcenie kobiety... która tak gorąco cię kocha i błaga o...
— Tereso, ty nie znasz litości!
— A ty ją znasz?... A więc, skoro serca nasze są złączone... życie moje jest twojem życiem... moje szczęście twojem szczęściem, a twoje mojem... kiedy ty życie sobie odbierzesz, to i ja pójdę za twoim przykładem... jestem gotowa....
Teresa była bliska jakiego ataku.
— To nie są czcze pogróżki... ty mnie znasz... ty wiesz dobrze, jaki mam charakter... W tej chwili bawię u cie-