Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się nędzy, od której jeden strzał mógłby go uwolnić, lecz(konieczność wyrzeczenia się ręki Teresy. Za wielka była pomiędzy niemi przepaść położenia materjalnego, aby mogli nawet marzyć o połączeniu się — muszą się rozejść.
Ktoś doświadczony mógłby zauważyć ironicznie, że szkoda, że skrupuły te zbudziły się w panu Edwardzie o parę tygodni zapóźno — niestety, panna Teresa nie miała śladu zdolności do podobnej ironji. Przeciwnie, szlachetna jej duma oburzała się, że pan de Montal mógł robić podobne wyrachowania. Wyrzucała mu czule, że myśli o czemś innem, niż o miłości — wreszcie zapytała, czyż to jest jej winą, że jest bogata, albo jego, że jest ubogi..
Pan de Montal rozpaczał, lecz pozostał niewzruszony..
Scena ta odbyła się wyjątkowo nie w apartamencie hrabiego, lecz w ogrodzie de Manceau. Ponieważ miss Hubert rozchorowała się, panny Dunoyer wychodziły na spacer z pokojówką — właśnie ową Rozalją, przekupioną przez Montala, która też w czasie spacerów odprowadzała Klementynę na bok, zostawiając Teresę sam na sam z hrabią.
Młoda dziewica, zatrwożona i udręczona, przeklinała szlachetne — jak się jej wydawało — skrupuły hrabiego. Noc całą przepędziła w okropnem wzburzeniu lękając się wprost o przedwczesny zgon pana de Montal. Teraz dopiero poznała cały ogram tej szaleńczej miłości.
Ohyda! Nie znamy nic tkliwszego, nic świętszego, nad ubóstwo, które zdobywa się na dumę i milczenie wobec przyjaciół — czynić atoli, jak pan de Montal, pobudzając miłość i litość bogatej dziewicy, przedstawiając jej przed oczy cały kalejdoskop najokropniejszych obrazów zimna i głodu, jakich ma doznać, albo o samobójstwie, które tym jego cierpieniom koniec położy — jest to staczanie się do poziomu najnędzniejszego błazeństwa.
Nazajutrz po schadzce w ogrodzie de Monceau, Teresa, słysząc że pan de Montal znowu wraca do swego apartamentu, napisała do niego następujący liścik: