Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który i mnie, jako związanemu krwią z tobą, jest znany rozkochałeś się w kobiecie, którą raz tytko widziałeś?
— Jestem przekonany o tem... powiem nawet, że przeczuwam, że panna Dunoyer ma wszystkie cnoty duszy, serca i umysłu, jakiemi ozdobiłem mój ideał. Odrazu poczułem, że to mój sen urzeczywistniony.
— Życzyłbym wam obojga jaknajlepiej, ale w czemże mogę do waszego szczęścia się przyczynić, czemże ci pomogę?...
— Już ze dwadzieścia razy zamierzałem iść do pana Dunoyar i prosić go zupełnie formalnie o rękę córki...
Pan de Mantal rzekł, zaledwie hamując zakłopotanie:
— I cóż ci stanęło na przeszkodzie, mój drogi? Nieśmiałość?...
— Wielki majątek piana Dunoyer... nadzwyczajna piękność jego córki — odpowiedział Ewin z twarzą, pełną udręczenia. — Aż dotąd nie mogę się odważyć na krok, który mógłby sobie kto tłumaczyć chciwością, albo śmieszną pretensjonalnością i wiarą w czar swego tytułu... teraz jednak namiętność opanowała mnie do tego stopnia... że zdobędę się na krok rozpaczliwy... i ofiaruję córce jednego z najbogatszych finansistów Paryża, skromny mój majątek...
— No, no... — mówił de Montal w zamyślaniu — nie bądź za skromny, kuzynie; chciałbym mieć z połowę tego skromnego mająteczku, a przecież on wie trochę o twojem ubóstwie... sam twój depozyt u niego już coś znaczy.
A przytem, twoje nazwisko, jedno z najzacniejszych w Bretanji...
— Nie uprzedzam się... — mówił Ewin, smutnie wstrząsając głową. — Nie znam sztuki uwodzenia... mam tylko serce, otwarte i szczere, zdolne do miłości bez granic, ale... Gdybym przypuszczał, że się podobam pannie Dunoyer, byłbym naprawdę szaleńcem... Otóż, pójdę do pana Dunoyer i powiem mu szczerze: nie wiedzie mnie tutaj niski interes... bo zgóry zrzekam się wszelkiego posagu.