Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cnoty: Serpentina, cóż z księżną? Beaudricourt, pozwól jej się wygadać... ani słowa nie uwierzymy.
SERPENTINE: Zgoła mnie to nie obchodzi... No, ale wiecie, panowie, że przed Sainvail‘em, księżna żyła z tym wielkim doboszem, jak go nazywano, Preval... Odczepić się od tego Pireval‘a, to trudna sprawa, bo przyczepia się jak pijawka... jest to taki gbur, że potrafi z najzimniejszą krwią powiedzieć: jak się poważysz mnie porzucić, to i gnaty połamię!
MARKIZ: I dotrzymuje słowa: jednej mojej znajomej przetrącił rękę i wybił dwa zęby.
RÓŻA: Bydlę!
KSIĄŻĘ DE LA CERDA: Czyż to możliwe... podobne barbarzyństwo?!... To coś ohydnego!
MARKIZ: Niestety... Mówił tej kobiecie: kocham cię. będę ci wierny, ale, jeżeli mnie zdradzisz, to cię zatłukę na śmierć, bo w gniewie nie zastanawiam się... A że o jest człowiek silny, więc biedaczka długo się wahała, lecz wreszcie...
SERPENTINE: Mażecie sobie, panowie, wyobrazić, jak księżna pragnęła się uwolnić od takiego bydlaka. Na szczęście przypomniała sobie o hrabinie Surville, śmiertelnej swej nieprzyjaciółce, z którą jednak umiała zawsze utrzymywać dobre stosunki... z czego oczywiście korzystała, by ją przy każdej okazji obgadywać, ile wlezie.
DES ROCHES: No, ale ta hrabina, to też chytra sztuka!
SERPENTINE: To też miała się na baczności... ale księżna chytrzejsza. Pani Surville miała siostrzenicę na wydaniu, więc księżna wciąż mówiła, że ma już dla niej świetną partję, aż wreszcie zaproponowała dla niej... naszego Montala! Co za okropny pomysł!
RÓŻA: A niechże ją wszyscy djabli!
MONTAL: Co za niesmaczny żart! Mnie?...
SERPENTINE: Tyś o tem nawet nie wiedział, ale to fakt, przynajmniej Sainval mi to opowiadał. Na tę pro-