Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzył drzwi i wprowadził hrabiego, a mamusia powstała przed nim.
— Prawda, pamiętam wtrąciła mass Hubert — twoja matka podniosła się; dowiodła tem zarówno głębokiego szacunku dla pana de Montal, jak i głębokiej znajomości form towarzyskich... bo dobrze wychowana dama nie powstaje przed mężczyzną, zwłaszcza, gdy zachodzi taka różnica wieku...
Ta nowa impertynencja rozgniewała Teresę ostatecznie i możeby doszło do awantury, lecz Klementyna gadała dalej:
— No, a pan de Montal, wszedłszy do łoży, ukłonił się mamie i prosił bardzo by usiadła. Pamięta pani?
— A, jakże... jednakże mama nie spełniła tej prośby, pod wpływem wielkiego szacunku dla pana de Montal... który śmiało mógłby być jej synem...
— Tak, tak, siostrzyczko, miss Hubert mówi prawdę: mama przez cały czas stała... potem słyszałam, jak w sąsiedniej łoży śmiano się, ale ja się wcale nie śmiałam, bo ten pan de Montal jest tak piękny i grzeczny, że cały czas myślałam, jakby to było pięknie, żeby mnie uściskał, jak ten pucołowaty jegomość markizę ma scenie. Nieprawda, miss Hubert?
— Oczywiście, wielce budująca komedja... zapewne też twoi rodzice myśleli o tem, prowadząc cię do takiego teatru... no, ale przeszłaś chyba najśmielsze ich oczekiwania... — odpowiedziała pogardliwie miss Hubert.
— No, trzeba już się kłaść spać! No, mała gaduło, idź i rozbierz się — zadecydowała Teresa.
Klementyna wraz z miss Hubert oddaliły się; Teresa prędko rozebrała się, położyła i zasnęła, marząc o swym Rene‘m.