Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniemana Miretta — że jaśnie wielmożna pani czuje się niedobrze i położyła się...
Nagle Angelika oofnęła się z przestrachem, jakby teraz dopiero spostrzegła pułkownika.
— Ach, Boże!... Wasza wysokość nie jest sam!
— Nie bój się, Miretto... ten pan przybył z Fort Royal w pilnej sprawie... muszę z nim natychmiast wyjechać.
— Zaraz obudzę panią.
— Nie, nie... zabraniam ci. Idź zato i każ murzynom, aby natychmiast przygotowali łódź.
— Ale co mam powiedzieć jaśnie wielmożnej pani? — spytała Sinobroda.
— Powiedz jej, żeby się nie niepokoiła... zresztą musi już o tej podróży wiedzieć, bo jadę w sprawie, która jej właśnie dotyczy. Zanieś jej pozdrowienia ode mnie... niech czasem pomyśli o mnie.
— Och, jaśnie wielmożna pani będzie cały czas o waszej wysokości myślała. Ale, pozwoli wasza wysokość, że przyniosę panu płaszcz i szpadę?
I nie czekając na odpowiedź, w mgnieniu oka przyniosła mu wspaniałą szpadę i elegancki płaszcz z doskonałego sukna.
— Aha! — pomyślał gaskończyk — Sinobroda przebiera mnie za księcia, żeby utwierdzić tego gbura w błędzie... Lecz niech się dzieje, co chce... postanowiłem poświęcić — się dla niej i jej małżonka... i poświęcę się do końca.
Angelika wybiegła znowu, po chwili zaś wiróciła i rzekła:
— Wielmożny panie, murzyni już są gotowi... stoją przy bramie z latarniami, aby panom poświecić w drodze.
Ukradkiem uścisnęła gaskończykowi dłoń i szepnęła:
— Po moim mężu kocham pana najbardziej na świecie... bo pan jesteś jego wybawcą!