Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wpakował go do beczki i w ten sposób przetransportował junaka na pokład „Jednorożca“ — oto też tajemnica, w jaki sposób de Cronstillac pojawił się nagle przed zdumioną załogą.
— Ale, czy mi pan wreszcie wyjaśnisz, skądże się tu wziąłeś? — zapytał kapitan.
De Cronstillac napełnił swój kielich wina, powstał z miejsca i rzekł uroczyście:
— Przedewszystkiem, przypomnę szanownej kompanji, że należy wypić za zdrowie osoby, wszystkim nam drogiej...a mianowicie: Zdrowie wielkiego naszego i sławnego na cały świat monarchy, Ludwika Wielkiego!
Wszyscy na chwilę powstali; nieproszony gość skorzystał z ogólnego ruchu i pozwracał sąsiadom pozabieraną zastawę, prócz talerza do zupy. Gdy na stole ukazała się waza z zupą, odezwał się do o. Griffon‘a z bezczelną uprzejmością:
— Księże kapelanie, czy pozwolisz sobie ofiarować tę zupę?
— No do djabła, to już za wiele! — wrzasnął kapitan. — Rządzisz się pan, jakbyś był u siebie w domu, o ile go wogóle masz!
Gaskończyk gestem przerwał kapitanowi i odezwał się z najgłębszą powagą::
— Kapitanie, zawsze umiałem oddać należytą cześć każdemu, że zaś duchowieństwo stanowi pierwszy stan w królestwie naszem, przeto też postępuję, jak katolikowi dobremu przystało, służąc temu zacnemu kapłanowi.
I po tych słowach, napełnił swój talerz i postawił go przed misjonarzem.
— Ej, mój panie, mówmyż poważnie! — rzekł kapitan. — Bardzo możliwe, żeś szlachcic... jesteś też dobrym katolikiem i kochasz króla, tak, jak my wszyscy, co do jednego, ale powiedzże, do djabła, skądżeś się tu wziął!...
— Niestety... nie mogę tego wyznać... tajemnica ta nie do mnie tylko należy i jeno ten czcigodny kapłan może