Strona:PL Sue - Artur.djvu/534

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nosili to téj anielskiéj, drobnéj istotki to niespodziewane szczęście, które im się zdarzało.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Raz ostatni spojrzałem na ten dom z niewygłowionym smutkiem, i oddaliłem się, przesyłając Helenie milczące pożegnanie.
Powróciwszy do siebie, niecierpliwie oczekiwałem Lorda Falmouth, aby się dowiedziéć jakowe wrażenie Frank i Helena na nim zrobili.
Zaanonsowano go niezadługo.
— Czy wiesz Pan, — rzekł, zbliżając się do mnie, — że twoja kuzynka jest bardzo wielką damą? Że niepodobna posiadać więcéj wdzięku i dystynkcyi? że rozmawia do zachwycenia, i że doskonale pojmuje pański gniew na swych plenipotentów. którzy dali ci wygrać proces przeciwko tak powabnéj kobiécie?
— A Frank? — spytałem?
— Nasz wielki malarz? Nim rok upłynie, człowiek ten umieszczony będzie na przyzwoitéj sobie wysokości, a miejsce jego bardzo będzie pięknem; mniéj to może jego cudny obraz mi to powiada, jak jego rozmowa; małośmy wprawdzie mówili; lecz w kilku szkicach które mi pokazał, i w pięciu lub sześciu myślach bardzo znakomitych, które mi rozwinął jak najnaturalniéj, widziałem prawdziwe miny najczystszego złota, czekające tylko kształtu i wycisku