Strona:PL Sue - Artur.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dłem wraz z Proboszczem; zamknął je starannie, i rzekł:
— Oto, proszę Pana, jest dom.
Potém, zapewne, pogrążony w swych wspomnieniach, i chcąc mi dać czas do przypatrzenia się wszystkiemu, założył ręce na piersiach i stał milczący. Jużem powiedział, zostałem uderzony podziwieniem, a widok, który miałem przed oczyma, tak był zachwycający, iż o wszystkiém zapomniałem.
Niewidać już było ani jednego kamienia z grodzącego muru, o którym wspomniałem; wewnątrz kryły go najzupełniéj szpalery grabowe niezmiernie gęste i wyniosłe dęby..
Potém, wyobrazić sobie, leżący w pośrodku obszernego trawnika, drobniutkiego, krótkiego, gęstego i błyszczącego jak kobierzec z zielonego aksamitu, dom miernéj wielkości i najnieregularniejszéj budowy: w środku, korpus składający się tylko z samego dołu; na prawo galerya, z białéj nieociosanéj brzozy, tworząca oranżeryą, i przytykająca do budynku, do którego światło wpadało tylko z wierzchu; na lewo głównego gmachu, i wyższa daleko od niego, galerya o czterech gotyckich oknach, zróżno-farbnemi szyby, przytykająca do wieżyczki bardzo wysokiéj, która znacznie wznosiła się po nad resztą zabudowań.