Strona:PL Sue - Artur.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieszkańców, lecz nie tak dobitną jak siostra, a obejście się jego było oschłe lecz grzeczne.
Proboszcz przyjął mnie z pewnym rodzajem oziębłości, którą przypisałem obawie znalezienia we mnie tylko natręta, znęconego jedynie niedyskretną ciekawością; gdyż z niewielu słów, wyrzeczonych przez jego siostrę, zrozumiałem iż wydarzył się jakowyś nieszczęsny wypadek w tym domu, a proboszcz mógłby sądzić, że niepewnie objaśniony w tym przedmiocie, przybywałem jedynie szukać dokładniejszych szczegółów.
Pragnąc wzbudzić w nim zaufanie, powiedziałem mu otwarcie, że życzę sobie znaleść posiadłość bardzo odosobnioną, bardzo spokojną, bardzo samotną; iż mi wspomniano o téj, którą chciano sprzedać, jako mieszczącą w sobie prawie wszystkie te warunki, i że przybywam do niego, aby być na prawdę o tém uwiadomiony.
Lodowata obojętność Proboszcza niestopniała bynajmniéj na to oświadczenie, i po kilku wzajemnie wyrzeczonych nic nieznaczących słowach, spytał mnie czy pragnę dom obejrzéć.
Odpowiedziałem mu, że jestem najzupełniéj na jego rozkazy, i wstaliśmy aby wyjść.
W ówczas siostra jego wyjęła pęk kluczy z szafy i jemu podała, mówiąc ze łzami w o-