Strona:PL Sue - Artur.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

człowiek musiał wściekać się ze złości, że mu płacono tylko 50 groszy, i jeszcze nazywano swym najdroższym przyjacielem; im bardziéj téż stary niedołęga zalecał aby powozić zwolna, ja, aby się zemścić i dokuczyć mu pędziłem jak szatan... a on przeciwnie, im bardziéj leciałem, tém bardziéj się cieszył, stary nędznik! Ach! łaskawy Panie! toć to był prawdziwy rozbójnik? Ach! możnaż miéć serce tak udawać chorego, kiedy kto jest silny, suchy i mocny jak stara szkapa pocztowa? Ale to jeszcze nie wszystko; pytam gdzie jedzie, a on mi odpowiada:
— Poczekaj tu na mnie; jeśli nieprzyjdę za godzinkę, to pojedź daléj. — A karéta? spytałem. Jeśli niepowrócę, odwieziesz ją na pocztę, ja tam po nię przyślę. — A pański pakunek? — Mam go z sobą.
I pokazał pudełko, długie, płaskie, czworograniaste i dość ciężkie, które trzymał pod pachą, a potém zniknął w lesie, który wtém miejscu dość był gesty.
W téj przeklętéj wiosce niema karczmy. Daję koniom obrok i czekam; lecz biédny Zawadjaka tak już opadł na siłach, iż niemógł nawet jeść; co ja to przeciwnie, przegryzam kęsek; aż tu po godzinie, oglądam się, lecz niema starego łotra; za dwie godziny jeszcze ani widu... Wówczas udaję się do wioski, która leży w głębi