Strona:PL Sue - Artur.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku od roboty, na którym ujrzałem list otwarty postrzegłem że musiała bardzo płakać.
— Mój przyjacielu, — rzekła do mnie, — są ludzie bardzo źli i bardzo niegodziwi... przeczytaj to pismo. Potém podała mi list, i znowu chustką zakryła oczy.
Przeczytałem: było to ostrzeżenie przyjacielskie, którém uprzedzano miłosiernie matkę Heleny, że moje tak poufałe przestawanie z jéj córką zadało nienagrodzony cios jéj sławie; słowem, dawano jéj jasno zrozumieć, przez zagmatwanę frazeologię używaną zwykle w podobnym razie, że Helena uchodziła za moję ulubioną, i że, przez swą słabość niepodobną do darowania i swą o nic niedbającą obojętność, ciotka moja upoważniła te ohydne pogłoski.
To było fałszem, najzupełniejszym fałszem, była to ohydna potwarz; zgromiło mnie to jednakże, gdyż postrzegłem natychmiast że wszystkie pozory miały na nieszczęście nadawać straszliwą wiarę temu oskarżeniu.
Myślałem, że się ze snu przebudzałem, powiedziałem już, dałem się uwieść urokowi téj czystéj i skromnéj miłości, bez wyrachowania, bez rozwagi, z całém upająjącém nieprzewidywaniem szczęścia. Ten list przedstawił mi rzeczywitość przed oczy; zgromił mnie zupełnie.