Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/985

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bezbożną rodzinę, wobec wszystkich i nawet przez własne jej namiętności, na cierpienia, na rozpacz, na śmierć, damy zbawienny przykład ludziom.
Odpowiedział mu kardynał:
— Gdyby postępowanie waszej wielebności względem tej rodziny potrzebowało usprawiedliwienia, już-byś wasza wielebność usprawiedliwił je dostatecznie powiedzianemi przed chwilą słowy... powtarzam, że nietylko według kazuistów zgromadzenia zupełne macie prawo, ale nawet niema tu nic nagannego w oczach praw ludzkich.
Zwyciężony, równie jak wszyscy obecni szatańską pewnością Rodina i przywiedziony do niejakiego bojaźliwego podziwu, ksiądz d‘Aigrigny rzekł do niego:
— Przyznaję, żem niesłusznie powątpiewał o olbrzymich zdolnościach waszej wielebności. Teraz widzę, że za sprawą waszej wielebności, można być pewnym dobrego końca.
— I to jest przesadą! — rzekł Rodin z gorączkową niecierpliwością — wszystkie te namiętności są teraz wzburzone; lecz chwila jest krytyczna... jak alchemik, schylony nad tyglem, w którym gotuje się mikstura, przyprawić go o śmierć lub wydać mu skarb mogąca... ja sam mogę teraz...
Rodin nie dokończył, nagle chwycił się rękami za czoło z krzykiem wewnętrznego bólu.
— Cóż to? — rzekł ksiądz d‘Aigrigny — od niejakiego czasu wasza wielebność blednie.
— Nie wiem, co mi jest — rzekł Rodin zmienionym głosem — ból głowy coraz większy, jakiś zawrót ogłuszył mię na chwilę.
— Siadaj wasza wielebność — rzekła księżna z zajęciem.
— Napij się czego — dodał biskup.
— Nic to — rzekł Rodin, sam siebie chcąc przezwyciężyć. — Mało spałem tej nocy, utrudzenie... nic innego. Mówiłem tedy, że ja sam tylko kierować mogę tą spra-