Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, tak, dobrze to zauważyłem, i dlatego to zdziwił mnie wasz sen.
— Ciekawam także, czy ma błękitne oczy, — rzekła Rózia.
— Co do tego, moje dzieci, mógłbym ręczyć, chociaż generał nic o tem nie nadmienia; każdy blondyn ma zwykle niebieskie oczy, ale czy niebieskie, czy czarne, nie będzie niemi patrzył oko w oko na młode dziewczęta; czytajcie dalej, a zobaczycie dlaczego...
Blanka czytała dalej:
„Gabryel jest blondynem, a jego twarz ma wyraz anielskiej łagodności; jeden z duchownych nauczycieli szkoły, do której chodzili Gabryel i Agrykola, jak i wiele dzieci z okolicy, widząc jego zdolności i dobroć, mówił o nim protektorowi mającemu bardzo wiele znaczenia, który się dzięki temu zajął Gabryelem i umieścił go w seminarjum; już od dwóch lat Gabryel jest księdzem, sposobi się na misjonarza, i wkrótce udać się ma do Ameryki“.
— Twój Gabryel jest księdzem, — rzekła Rózia, patrząc na Dagoberta.
— A nasz jest aniołem, — rzekła Blanka.
— Dowodzi to, że wasz wyższy ma stopień, niż mój; mniejsza o to, każdy ma swój gust; znajdą się wszędzie uczciwi ludzie; ale wolę, żeby nie Agrykola, ale Gabryel obrał sobie czarną suknię. Wolę widzieć mego chłopca z gołemi rękami, z młotem, opasanego skórzanym fartuchem, ot tak, jak wasz dziadek, moje dzieci, czyli inaczej mówiąc, ojciec marszałka Simon, księcia de Ligny.
— „Tak więc, moja kochana, droga Ewo — czytała dalej Blanka — jeżeli ten dziennik dojdzie twych rąk, możesz zapewnić Dagoberta o losie jego żony i syna, których dla nas opuścił. Jakże nie cenić takiej ofiary? Lecz jestem spokojny, twoje dobre, szlachetne serce potrafi go nagrodzić...
„Bądź zdrowa... i jeszcze raz bądź mi tymczasem zdro-