Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/696

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jąc cudów kapitalizacji, obliczał tę sumę na trzy lub cztery miljony. Dlatego, słysząc o ogromie oznajmionej sumy, osłupiał. I pomimo jego przedziwnej bezinteresowności i prawości, doznał pewnego omamienia, szału, pomyślawszy, że ogromny ten majątek mógł być jego własnością... że on sam mógł być jego dziedzicem.
Notarjusz, prawie tak samo jak on zdumiony, przejrzał rachunki; ledwie mógł wierzyć swoim oczom.
Żyd stał milczący, zamyślony i wielce zmartwiony, że nie stawił się nikt więcej ze spadkobierców.
Pośród tego głębokiego milczenia, zegar ścienny w przyległym pokoju zaczął bić powali dwunastą...
Samuel zadrżał... potem głęboko westchnął.
Za kilka sekund upływać miał czas testamentem zakreślony.
— Już dwunasta! — zawołał Rodin i prawie bezwiednie wyciągnął ręce do szkatułki, chcąc ją zabrać w posiadanie.
— Nakoniec! — zawołał d‘Aigrigny z uniesieniem radości i triumfu, trudnych do opisania, potem dodał, rzucając się w objęcia Gabrjela i ściskając go w uniesieniu:
— Ach! kochany synu, iluż to ubogich błogosławić cię będzie!....
— Podziękujmy najprzód Opatrzności — zawołał Rodin poważnym głosem, padając na kolana — podziękujmy Opatrzności i módlmy się, aby pozwoliła użyć nam tych skarbów światowych dla większej chwały imienia Pana Boga.
D‘Aigrigny, jeszcze raz uściskawszy Gabrjela, wziął go, za rękę i rzekł:
— Rodin dobrze mówi... Uklęknijmy, kochany synu, i złóżmy dzięki Opatrzności.
To mówiąc, ukląkł i pociągnął za sobą Gabrjela, który osłupiały, zmieszany, głowę straciwszy po wypadkach tak nagle po sobie następujących, ukląkł machinalnie, prawie nie wiedząc, co czyni.