Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/591

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzieci... ale i ich życia!... Słyszycie?... ich życia!... bo on je zabić zechce!...
— Uważasz tego człowieka za zdolnego do...
— Człowiek, który zdradził swój kraj, a potem został jezuitą... zdolny jest do wszystkiego; może w tej chwili pastwią się nad temi dziećmi... bo rozłączyć je jest już to samo, co począć je zabijać!... Córki marszałka Simon są w mocy margrabiego d’Aigrigny i jego bandy... a ja będę się wahał ocalić je... z bojaźni galer!... Galer! cóż znaczą, zwłaszcza dla mnie, galery? Jeśli moje ostatnie usiłowanie nie uda się, myślicie, że będę żył? Kładź w ogień żelazo, mój chłopcze... Prędko, czas nagli...
— Ale, syn... pójdzie z tobą — zawołała Franciszka głosem macierzyńskiej rozpaczy i rzuciła się do nóg Dagoberta. — Jeśli ty zostaniesz przytrzymany... to i on także...
— To i cóż?... mam dwa pistolety; wystarczą dla obu.
— Ale ja... — zawołała biedna matka.
— Słusznie mówisz... pójdę sam.
— Nie pójdziesz sam... mój ojcze...
— Ale twoja matka!... Agrykolo... ty nie pójdziesz ze mną... zakazuję ci! — rzekł żołnierz, przyciskając syna do piersi.
— Ja... wykazawszy ci niebezpieczeństwo.. mam się cofnąć?... Pójdę z tobą, ojcze; jest to mojem prawem, moją powinnością, wreszcie taką jest moja wola!
— O! mój Boże! zlituj się nad nami! — modliła się biedna matka na klęczkach.
— Nie płacz tak, kochana matko, bo mi serce rozdzierasz — prosił Agrykola, — gdy obaj razem działać będziemy roztropnie, możemy dopiąć swego, prawie na nic się nie narażając, nieprawdaż, ojcze?... — rzekł kowal, mrugnąwszy na żołnierza. — Uwolnimy córki marszałka Simon i pannę de Cardoville... Garbusko, podajno mi kleszcze i młotek z dolnej szuflady.
— Oto są twe narzędzia, Agrykolo — rzekła Garbuska