Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/587

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.
    VIII.
    PRAWO KARNE.

    — Agrykolo, która godzina? — zapytał Dagobert.
    — Dopiero co wybiła dziewiąta.
    — Musisz zrobić mi natychmiast mocny hak żelazny... tak mocny, iżby wytrzymał ciężar mego ciała, a tak rozwarty, iżby go można było założyć na daszek na murze.
    To mówiąc, wziął stojące przy piecu grube szczypce, podał je synowi i dodał:
    — Pośpiesz się, chłopcze, rozdmuchuj ogień, kuj żywo..
    Na te słowa Franciszka i Agrykola spojrzeli na siebie ze zdziwieniem; kowal osłupiał.
    — Mój ojcze... hak... a to do czego?
    — Żeby go uwiązać do powrozu, który tu mam.
    — Ależ, do czego ten powróz, ten hak?
    — Do dostania się na mury klasztoru, jeśli nie można będzie wejść bramą.
    — Ależ, mój ojcze... to niepodobna,,, ani marzyć o tem.
    — O cóź-to idzie, moje dziecko — zapytała niespokojna Franciszka; — dokąd ojciec chce iść?
    — Chce tej nocy dostać się do klasztoru, w którym zamknięte są córki marszałka Simon, i chce je stamtąd wydobyć.
    — Wielki Boże!.. mój mężu!... to świętokradztwo!
    Żołnierz odpowiedział surowo, niemal uroczyście:
    — Słuchaj, moja żono, i ty, synu, w moim wieku, kiedy