Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mylę się... jesteś Francuzem, mój waleczny, zresztą świadczą o tem słowa, wykłóte na twojem ramieniu, a po wojskowej postawie zgadnąć łatwo, żeś stary żołnierz z czasów cesarstwa. Uważam przeto, żeś bohater... kończycie jednak na wrzecionie...
Dagobert milczał, ale przygryzł wąsa i z większą jeszcze szybkością mydlił bieliznę, bo twarz i słowa pogromcy zwierząt zrobiły na nim wrażenie przykszejsze, niżeli chciał pokazać. Nie zrażając się bynajmniej, Morok znowu się odezwał:
— Pewien jestem, mój waleczny, że nie jesteś ani głuchy, ani niemy; dlaczegóż więc nie chcesz odpowiadać?
Dagobert straciwszy cierpliwość, prędko odwrócił głowę, spojrzał na Moroka i rzekł grubjańskim tonem:
— Ja was nie znam! i znać nie chcę: dajcie mi pokój!
I wziął się znowu do roboty.
— Ależ zawiera się znajomość... przy kieliszku reńskiego wina pogadamy o naszych wyprawach... bo ja także widziałem wojnę, i ja... ostrzegam was i to może was uczyni trochę grzeczniejszym...
Na łysem czole Dagoberta żyły mocno nabrzmiały; w spojrzeniu i głosie upartego natręta upatrywał, że szuka zaczepki; ale jednak się wstrzymał.
Naigrawanie się było już otwartem; zuchwałość i chęć zaczepki dawały się widzieć w bezczelnem spojrzeniu Moroka. Sądząc, że z podobnym przeciwnikiem przyjść może do poważnej kłótni, Dagobert postanowił unikać jej wszelkiemi sposobami, wziął szaflik w ręce i przeszedł na drugi koniec sieni, spodziewając się tem zakończyć scenę, która na tak ciężką próbę narażała jego cierpliwość. Radość zabłysła w dzikiem oku pogromcy zwierząt. Biała obrączka otaczająca jego źrenicę, zdawało się, iż się rozszerzyła; zapuścił dwa lub trzy razy rękę swą w długą żółtawą brodę, na znak zadowolenia, potem zbliżył się powoli do żołnierza, w towarzystwie kilku ciekawych, którzy wyszli z izby gościnnej. Pomimo całej