Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mylisz się pan — wyrzekł Dżalma z zimną krwią i godnością, która zadziwiła oficera, — zaledwie kwadrans jak tu przyszedłem... nie znam tych ludzi... Przyszedłem tu, spodziewając się spotkać z pewnym Francuzem.
— Czyż ty nie jesteś dusicielem również jak oni?... przed kim to chcesz kłamać?...
— Oni! — zawołał Dżalma z oburzeniem tak naturalnem, że oficer danym znakiem powstrzymał żołnierzy, którzy znowu zabierali się do krępowania syna Kadżi-Synga, — więc ci ludzie należą do tej okrutnej bandy zbójców... a wy śmiecie obwiniać mnie o wspólnictwo!... Moi panowie, pod tym względem jestem zupełnie spokojny, — rzekł młodzieniec, wzruszając ramionami z pogardliwym uśmiechem.
— Niedość powiedzieć, że jesteś spokojny, — odrzekł oficer, — dzięki doniesieniom, wiadomo już teraz, po jakich tajemnych znakach poznają się sprzysiężeni...
— Powtarzam panu, że w najwyższej pogardzie mam tych morderców... że przyszedłem tu tylko dla...
Murzyn, przerywając Dżalmie, rzekł do oficera z dziką radością:
— Powiedziałeś, że synowie dobrego uczynku poznają się po znakach, wypisanych na ciele... Nasza godzina nadeszła, poddamy nasze szyje pod stryczek... Dość już często zarzucaliśmy go około szyi tym, którzy nie służą dobremu dziełu. Patrz na nasze ręce i na ręce tego młodzieńca.
Oficer, na dobro tłómacząc sława Murzyna, wyrzekł do Dżalmy:
— Rzecz oczywista, że jeśli, jak mówi ten Murzyn, nie masz na ręku tego tajemniczego znaku... o czem się zaraz przekonamy; jeżeli dostatecznie wyjaśnisz twoją tu obecność, w ciągu dwóch godzin możesz być wypuszczony na wolność.
— Nie pojmujesz — odrzekł Murzyn do oficera, —