Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Żadnych warunków, zupełne zezwolenie lub odmowa... tak się poznaje swych przyjaciół lub nieprzyjaciół... Im bardziej nieprzyjaznemi wydają się okoliczności... tem większą trzeba okazać stałość, i pewnością siebie nakazać poszanowanie.
— Pisze on równie, że Anglja wszelkiemi siłami popiera żądania ojca owej prostestanckiej panny, która schroniła się do klasztoru w Madrycie, i tylko wtedy chce wyjść z niego, kiedy będzie mogła zaślubić swego kochanka, mimo woli ojca?
— Anglja go popiera?
— Tak, i bardzo usilnie.
W tej chwili dał się słyszeć dzwonek u furtki.
— Zobacz, co to jest, — dodał zwierzchnik Rodina.
Ten wstał i wyszedł.
Pan jego nie przestawał przechadzać się zamyślony od jednego do drugiego końca pokoju. Przechodząc około ogromnego globusa, zatrzymał się znowu.
W głębokiem milczeniu przypatrywał się czerwonym punkcikom, które, jak siatka jaka, zdawały się okrywać całą kulę ziemską.
Myślał pewno o niewidzialnem a strasznem działaniu swej władzy, która zdawała się rozciągać na cały świat, rysy twarzy tego człowieka ożywiły się, jego męska duża twarz przybrała niewymowny wyraz energji, wyniosłości i pychy; z dummem czołem z wydętemi pogardliwie wargami, zbliżył się do globusa i silną rękę oparł na biegunie.
Patrząc na to silne przyciśnięcie, na to dumne poruszenie rzekłbyś, że ten człowiek był pewny swego panowania nad globem, któremu się przypatrzał z całej wysokości swego wzrostu, na którym oparł rękę w postawie tak wyniosłej, tak zarozumiałej i samowładnej.
I teraz już się nie uśmiechał.
Okropnie zamroczyło się jego szerokie czoło, a wzrok przybrał ton groźny; artysta, chcący odmalować szatana