Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak szczęśliwa w tym pokoju... ja zabiłem ją. Teraz, kiedy już umarła, cóż mi szkodzi jej zdrada?... Nie powinienem był zabijać jej za to... Ona mnie zdradziła... ona kochała mężczyznę, którego także zabiłem... kochała go... Niestety! widać, że nie umiałem podobać się jej więcej niż on — dodał z przekonaniem, z rozczuleniem i zgryzotą.
I Dżalma z żalu zakrył sobie twarz rękami; potem otarłszy łzy, mówił znowu:
— Wiem dobrze, że i sobie także odebrać mam życie.. lecz moja śmierć... nie powróci już jej życia...
I z trudnością powstawszy, Dżalma wydobył z za pasa krwią zbroczony sztylet Faryngei, z jego rękojeści wyjął kryształową flaszeczkę z trucizną, a ostrze skrwawione odrzucił na gronostajowy kobierzec, którego nieskalana białość została lekko splamiona. I indjanin śmiało przyłożył flaszeczkę do ust. Wypiwszy kilka kropel, postawił ją na małym stoliku z kości słoniowej, stojącym przy łóżku panny Cardoville.
— Płyn ten jest ostry, palący — rzekł spokojnie. — Teraz pewny jestem, że umrę... O! niechże przynajmniej mam jeszcze czas napawać się widokiem i zapachem tego pokoju... abym mógł złożyć moją umierającą głowę na tem łożu, na którem spoczywała jej głowa...
I Dżalma padł na kolana przed łożem, na którem wsparł rozpalone czoło.
W tej chwili drzwi ze słoniowej kości, prowadzące do łaziennego pokoju, lekko skrzypnęły na zawiasach i weszła Adrjanna...
Dziewica odprawiła już swoje sługi, które były przy jej nocnem przebraniu.
Gdy, otworzywszy drzwi, stanęła różową, atłasowym tylko pantofelkiem przysłoniętą nogą, na gronostajowym kobiercu, Adrjanna aż do zachwycenia była piękną; szczęście błyskało z jej oczu, jaśniało na jej czole i wyrażało się w całej postawie... wszystkie przeszkody, tyczące się