Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miane życie, które ukazało mi się w nowem, zajmujacem świetle; tych ludzi dopiero teraz zrozumiałem, gdym myślał o nich po tylu latach, zrozumiałem ich tragedyę, którą dawniej odpychałem od siebie jako przykrą i małostkową. Za powrotem do domu napisałem szkic dramatu — a przyczyniło się do tego otwarte okno.
Gdy wychodzę wieczorem, kiedy już mrok zapadnie i światła pozapalają, miewam znajomości liczniejsze, ponieważ mogę zaglądać i w okna wyższych pięter. Studyuję tedy umeblowanie i urządzenie i mam gotowe wnętrze domu, sceny z życia. Ludzie, niespuszczający rolet, widocznie mają szczególne upodobanie w pokazywaniu się, dlaczegóż ja miałbym sobie dobrowolnie nakładać jakieś obowiązki dyskrecyi. Zresztą, zbieram obrazki minutowe a potem obrabiam to, co widziałem.
Pewnego wieczora przechodziłem w ten sposób obok pięknego, narożnego mieszkania o wielkich oknach i widziałem... widziałem meble z szóstego dziesiątka minionego wieku, firanki z siódmego, portyery z ósmego a drobiazgi z dziewiątego. W oknie stała alabastrowa urna, pożółkła jak kość słoniowa od ludzkich oddechów, westchnień, wyziewów wina i dymu tytuniowego, urna bez użytku, którą wreszcie ktoś przeznaczył na bilety wizytowe. Urna na popioły, którą się stawia na nagrobku z nazwiskami przyjaciół, którzy zjawili się i odeszli, krewnych, którzy żyli i poumierali, zaręczonych i pożenionych, zmarłych i pogrzebanych. Na ścia-