Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych lub udoskonalonych ludzkiemi rękami; one to nawiązują stosunki między mną a całą ludzkością i użyczają mi skarbów wrażeń w postaci form, barw i zbliżonych pojęć.
Rano, przy sprzątaniu otwierają okna mieszkań; w przechodzie, nie przystając naturalnie, jednym rzutem oka obejmuję cały obcy mi pokój parterowy a przez to znam kawał dziejów życia ludzkiego. Dziś naprzykład spojrzałem w okna jakiegoś starszego domu a potem wgłąb poprzez aspedistra, ten brzydki rodzaj lilii, przywieziony z Japonii, który nie wznosi swego kwiatu ku światłu, w górę, lecz kładzie go tuż przy korzeniu, na ziemi, gdzie leży, przypominając wyglądem kawałki mięsa, powycinane w kształcie gwiazdek. Wzrok mój poprzez nie dostał się na biurko, zarzucone potrzebnemi ale i pospolitemi przyborami i dalej w kąt, gdzie stał czworoboczny, biały piec kaflowy; pochodził on widocznie z dawniejszych czasów a każda kafla otoczona była czarną obwódką, niby brudny paznokieć; drzwiczki miał duże a stał w kącie bardzo ciemnym z powodu niezmiernie ciemnych tapetów. Najpierw przyszły mi na myśl lata, kiedy w modzie były ciemne pokoje, ale doznałem także zupełnie oderwanego uczucia przykrości, przypominając sobie ciasne, drobnomieszczańskie stosunki ludzi, którym ciężko na świecie, to też dręczą siebie i drugich. Przypomniał mi się też jeden stary dom, o którym nigdybym nie był pomyślał, gdyby nie to otwarte okno. Za wspomnieniem wyłoniło się dawno zapo-