Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W wypadkach ważniejszych muszę uciekać się do Biblii. Posiadam ich kilka z rozmaitych czasów i zdaje mi się, jakoby one zawierały nie jedno i to samo, lecz jakoby posiadały rozmaitą siłę i władzę oddziaływania na mnie. Jedna z nich, w czarny safian oprawna, z siedemnastego stulecia posiada moc niesłychaną. Należała ona do pewnej rodziny księżej, której tablica genealogiczna znajduje się na wewnętrznej okładce książki. Zdaje się jakoby wszystek gniew i nienawiść zebrały się w tej książce. Ona umie tylko łajać i karać; gdziekolwiek otworzę, zawsze napotkam przekleństwa Dawida lub Jeremiasza, rzucane na nieprzyjaciół ale nie czytuję ich, gdyż wydają mi się niechrześciańskie. Gdy naprzykład Jeremiasz się modli: — Spuść więc na dzieci ich głód, niechaj padną od miecza, niechaj żony ich i wdowy staną się bezdzietnemi a mężowie ich pobici, i t. d.— to nie jest po chrześciańsku. Rozumiem, że można prosić Boga o opiekę przed nieprzyjacielem, który chce cię zepchnąć w dół, gdy ty dążysz w górę, przed nieprzyjacielem, który przez złość chce ci chleb z ust wydrzeć. Rozumiem też, iż można dziękować Bogu, gdy wróg twój został pokonany — wszystkie ludy przecież śpiewały „Te Deum“ po odniesionem zwycięztwie, ale modlić się o szczegółową karę przeciwnika, na to nie odważyłbym się i mogę śmiało powiedzieć, że co nadawało się ongi Jeremiaszowi i Dawidowi, mnie się obecnie nie nadaje.