Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy około południa ustaje działanie i kończę pisać, co na ten dzień przeznaczyłem, życie moje staje się taką męką, że zdaje mi się, jakoby śmierć się zbliżała w miarę, jak wieczór zapada. A jest on strasznie długi. Inni ludzie po całodziennej pracy zwykli szukać rozrywki w rozmowie, tego ja nie mogę uczynić. Milczenie otacza mnie; usiłuję czytać ale i tego nie mogę. Poczynam więc przechadzać się po pokoju, patrząc wciąż na zegar, czy wnet będzie dziesiąta. I wreszcie nadchodzi.
Kiedy więc uwolnię ciało swoje od sukien ze wszystkiemi ich guzikami, tasiemkami i spinkami, czuję, jak gdyby i dusza oddychała pełną piersią, była swobodniejszą. A gdy po nacieraniach, których nauczyłem się na Południu, wchodzę do łóżka, wyciąga się cała moja istota; pożądania, walki, utarczki ustają a zapadanie w sen staje się uderzająco podobne do zamierania.
Ale najpierw przez pół godziny rozmyślam, czyli czytam z książki do nabożeństwa, którą obieram stosownie do ówczesnego nastroju umysłu. Niekiedy biorę modlitewnik katolicki: przynosi mi on powiew apostolskiego, tradycyjnego chrześciaństwa — to jak gdyby łacina i greka, to nasz pierwowzór, gdyż od katolicyzmu rozpoczyna się nasza, moja kultura. W rzymsko-katolickim kościele czuję się rzymskim obywatelem, europejskim obywatelem a wiersze wplecione przypominają mi, że jestem człowiekiem wykształconym. Nie jestem katolikiem i nigdy nim nie byłem, gdyż nie mogę się