Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którego nigdy wyraźnie nie ogłoszono i jęli się wzajem oskarżać o odstępstwo.
— Nie, ja nie byłem ateistą! — krzyczał jeden.
— Tak? Nie byłeś?
I rozpoczęła się dyskusya, która powinna się była odbyć przed laty dwudziestu. Usiłowano teraz uświadomić sobie to, co w szczęśliwym okresie rozkwitu kiełkowało bezwiednie. Pamięć jednak nie dopisywała; zapomniano co mówiono i czyniono, cytowano siebie samego i innych błędnie, powstało zamieszanie. Przy pierwszej pauzie podejmował ktoś drugi tę samę sprawę i rozmowa kręciła się w kółko. Znowu chwila milczenia i jeszcze raz to samo.
Tym razem rozstaliśmy się z przeświadczeniem, że wszystko dawniejsze przeszło bezpowrotnie, że jesteśmy już dojrzali, mamy prawo opuścić szkółkę i rość swobodnie dla siebie i przez siebie samych, na wolnej przestrzeni, bez ogrodnika, nożyc i kartek z napisem.
W ten sposób przeważnie staje się człowiek samotnym — i tak zapewne odbywał się ten proces zawsze.
A jednak, tak całkowicie przecież się jeszcze nie kończyło; niektórzy, niemający ochoty zatrzymać się na tym stopniu rozwoju, chcący iść naprzód, czynić odkrycia, zdobywać nowe światy, związali się w małe kółka, zatrzymując kawiarnię jako punkt zborny.
Pierwotnie próbowano urządzać zebrania w do-